Dimness - 2009-12-02 16:32:32

Zasiadłam raz w jaskini, rozmyślając o wielu nieistotnych sprawach. Może... poznalibyście mnie lepiej? Opowiem wam o mojej przeszłości, dowiedzcie się o mojej historii...

Lwi ryk
Zatoka wyznań

Rozdział I Mufasa
    Znacie pewnie wiele historii miłosnych, których los nie pozwalał na normalne życie. Jest na przykład powieść „Romeo i Julia” a także jest opowieść o Kiarze i Kovu.
    Kiara była księżniczką i następczynią tronu Lwiej skały, a Kovu? Kovu był zwykłym wyrzutkiem i sierotą. A jednak ich złączył los. I gdyby nie ciekawość Kiary, być może wojna między stadami by nadal trwała? Może nie znalazłaby szczęścia? Może świat nie byłby taki piękny?
    Lecz co dalej? Kiara i Kovu zasiedli na tronie, rządzili przez wiele miesięcy, nie lat. Pewnego razu Kiara podeszła do Kovu, który leżał na zewnątrz skały i obserwował sawannę, oznajmiła mu:
- Spodziewaj się młodych. - Polizała go po policzku ucieszona.
- Nie wiem czy się nadaje, no wiesz...ten,...yy...na ojca. - Powiedział zszokowany.
- Nadajesz się, zobaczysz. - Powiedziała łagodnie Kiara.
    Kiara miała rację. Kilka miesięcy później narodziło się lwiątko. Był to samiec, jak zazwyczaj. Miał błękitne oczy po matce i mleczno czekoladowy kolor skóry po ojcu. W przeciwieństwie do innych lwów zamiast grzywy miał ciemno brązowe włosy, z grzywką lekko na jedno oko. Rodzice nadali mu imię po pradziadku, Mufasa.
    Mufasa miał dzieciństwo udane, lecz szybko zaczął się wiek nastoletni. Wstawał wcześniej niż inni, a w polowaniach był zawsze najlepszy. Był szybki i zwinny.
    Kovu niepotrzebnie się przejmował, bo fakt, jego syn był nieposłuszny ale też rozsądny, więc nie było z nim problemów.
    Mufasa tylko intrygowała jedna rzecz. Wszystkie lwice marzyły o zostaniu przyszłą królową lub ochranianą przez takiego lwa. Lew o błękitnych oczach był tego świadomy, a wszystkie zaloty ignorował. Twierdził bowiem, że nie ma lwicy, która odmieni jego życie i pokocha go za osobowość. Tak, więc uważał, że zginie samotnie i będzie mu z tym dobrze.

Rozdział II Nieznajoma
    Wietrzyk lekko powiewał, dzisiaj dzień był wyjątkowo gorący i upalny. Wszyscy byli zmęczeni, dlatego spali i wylegiwali się do późnego południa.
    Mufasa natomiast obudził się wcześniej. Otworzył lekko powieki i zraziły go powieki wchodzące do jaskini. Szybko jednak przyzwyczaił się do słońca i wyszedł na zewnątrz. Tutaj słońce naprawdę raziło w oczy. Mufasa jęknął i odwrócił się tyłem do ognistej kuli.
    Zeskoczył po większych skałach na dół, tak aby zejść z Lwiej skały. Szedł spokojnie, gdy nagle usłyszał czyjś głos i stanął jak wyryty.
- Sallisa...- Szepnął do siebie.
    Sallisa była szaleńczo zakochana w Mufasie z powodu tronu. Była to drobna, urocza i zazdrosna lwica. Była słaba, zamiast polować wolała wylegiwać się ciągle gdzieś w trawie. Lecz ona nie odstępowała na krok Mufasie, ciągle liczyła na to, że odwzajemni jej uczucie. Lecz on jej ciągle powtarzał „Nie”.
- MUFASA! - Krzyknęła jak to zazwyczaj na cały głos.
- Sall, zaraz wszystkich obudzisz...- Powtarzał codzienną kwestię.
- No wiem, wiem, ale jak się rozpędzisz to geparda dorównasz, a ja nie mam takich długich nóg jak ty. - Uśmiechnęła się.
- Spacerkiem? - Zapytał.
- Spacerkiem. - Kiwnęła głową.
    Szli w milczeniu, bez słowa. Lew zaczaił się w trawie zastanawiając się której to gazeli poświęcić czas. Jego prześladowczyni zrobiła podobnie. Mufasa znalazł jedną ładną sztukę czającą się w stadzie. Nastawiał się powoli do polowania, gdy nagle jego plany pokrzyżował kto inny. Z prędkością szybszą od geparda migną tylko jego cień.
    Tajemniczy lew zatrzymał się na chwilę i wydał z siebie ryk. Teraz widać było, że to nie lew a... lwica. Była cała ruda, pod tułowiem biała. Miała lekko falowane ,długie, ciemno rude włosy. Ogólnie określał ją myślami Mufasa „piękna”. Szybko dopadła gazelę i szybko się z nią rozprawiła. Mufasa patrzył na nią z podziwem, a Sallisa z miną rozkapryszonego dziecka. Nieznajoma lwica zasiadła do uczty.
    Błękitnooki lew podbiegł do niej. Lecz trzymał dystans, nie wiadomo czy ta lwica nie była niebezpieczną samicą z Czarnej Ziemi. Patrzył w jej szkaradne, żółtawe oczy. Jej wzrok był nieco przerażający, jakby mówiący „Odejdź, inaczej zginiesz!”. Lecz lew postawił odważnie jeszcze jeden krok, później drugi i trzeci... W końcu się zatrzymał, niedaleko od nieznajomej.
- Witaj. - Odpowiedział z grzeczności.
- Jeśli chcesz się dosiąść, to nie ma mowy. - Odparła gorzko.
- Nie, nie. - Machnął głową.
- To dobrze, możesz zostać. - Mufasa chciał już coś powiedzieć, ale nieznajoma mu przerwała. - Zwem się Dimness, Darknessie...
- Darknessie? Z kimś mnie pomyliłaś, jestem Mufasa.
- Nie, to nie pomyłka. Niemożliwe, że Ewodia nie miałaby racji.
- Ewodia?
- Mniejsza z tym, nie zadawaj mi pytań.
- Zrobię co mi się podoba – Dimness popatrzyła na niego ze złością – Skąd jesteś?
    Ruda lwica ze złości warknęła na niego, po czym odeszła w dal. Również Mufasa nie trzymał nerwów i nastrojów i ryknął. Lwy odeszły w dal, w dwa przeciwne kierunki...

Ayame - 2009-12-02 19:23:35

Jej... Brzmi romantycznie, (jak na mój gust). Twoja historia bardzo wciąga.

Dimness - 2009-12-03 11:49:55

Hehe, dzisiaj opowiem wam ciąg dalszy historii. Chciałabym, tylko , żeby więcej osób ją czytało :(

Zitta - 2009-12-03 11:56:45

Pięknie piszesz samico alfa :)
Oby tak dalej

Dimness - 2009-12-03 12:06:51

Obecnie piszę trzecią część. Dzisiaj będzie chyba trzecia i czwarta. Nie wiem dokładnie, ale już w czwartym rozdziale będzie się działo.

Zitta - 2009-12-03 12:32:48

Muszę iść się rwaaa (to było me ziewnięcie) przespać byłam na czujach nocnych ...

Ayame - 2009-12-03 15:00:10

Czekam na kontynuacje :)

Samuella - 2009-12-07 16:50:58

HUHUHU zakochał się w tobie no wiesz eh taką piękną alfe mamy .


Edit:off top będzie pogrzeb Nivis umarł na miejscu

Dimness - 2009-12-07 23:31:41

Kontynuacja - nie wiem kiedy, nie mam za bardzo czasu. Nadrabiam ciągle sprawdziany...
Poniedziałek (dzisiaj) - Spr. z Angilka
Wtorek - Spr. z Polskiego
Środa - Spr. z Historii, Polskiego
Czwartek - Spr. z Przyrody
Piątek - wreszcie najlżejszy dzień.
Ale postaram się jak najszybciej.
Edit:

Samuella napisał:

HUHUHU zakochał się w tobie no wiesz eh taką piękną alfe mamy .

Każdy lew magiczny jest piękny i wyjątkowy.

Delis - 2009-12-08 09:19:58

Pogrzeb kochana nie przesadzasz?

Salamandra - 2009-12-08 13:09:18

O co Ci chodzi, Nivis nie żyje,małe lwiątko umarło,co ma z nim zrobić . ?
Spaliś . ?
Rozciąć na pół . ?
Wez się zastanów . . .

Delis - 2009-12-08 13:19:33

Ok nie odzywam się.

Samuella - 2009-12-08 13:30:51

To jest o czymś innym temat



Każdy lew magiczny jest piękny i wyjątkowy.

No wiesz ja stara sama nie wiem czy jestem ładna

Salamandra - 2009-12-08 14:10:13

No,wreszcie przeczytałam i mnie bardzo wciągnęło xDD
Napisz coś więcej :whistle:

Delis - 2009-12-08 17:58:08

Samuella napisał:

To jest o czymś innym temat



Każdy lew magiczny jest piękny i wyjątkowy.

No wiesz ja stara sama nie wiem czy jestem ładna

Moja droga ty jesteś piękna,
nie to co ja,
po prostu mam mroczną duszę...

Dimness - 2009-12-08 20:17:55

Rozdział III Koszmar
    Mufasa obudził się wypoczęty ale nie miał zamiaru polować. Wolał się wyręczyć braćmi i sam leżeć cały dzień w rodzinnej jaskini. Po wczorajszym wydarzeniu pewna myśl. Myślał o Dimness.
    Leżał przez kilka godzin zagubiony na jednym boku. Zamykał oczy i próbował zasnąć. Na nic wysiłki, tylko się męczył. W końcu jednak zaintrygowany zasnął.
    Przyśnił mu się sen , który zamienił się w koszmar. Wspinał się pod górę lodową podczas śnieżycy. Nie pozwalał się porwać wiatru, stawiał duże kroki. Wysilał się przy tym niesamowicie, trudno było mu oddychać. Nagle spadła w góry ogromna lawina, tak, że bez trudu go by zmiażdżyła.
-  Błagam, daj radę! Nie zostawię... tu…- nie mógł usłyszeć przez wiatr co krzyczał.
-  Nie! – Krzyknął błękitnooki lew.
    Sen rozpłynął się, a sam Mufasa obudził się cały zadyszany. Czuł , jakby to była prawda. Wstał, nadal się trząsł. Słońce powoli zbliżało się ku zachodowi.
    Chciał iść , dogadać się z rudą lwicą, iż wiedział, że jeśli tak nie postąpi, nie daruje sobie tego do końca życia. Ile tajemnic Dimness przed nim ukrywała? Może to był klucz do jego szczęścia – związać się z ideałem. Tylko czy ideał by go zaakceptował? Takie myśli krążyły po głowie Mufasy, uważał bowiem Dimness za tą jedyną, chociaż wymienił z nią kilka zdań i chociaż bez szacunku się do niego odnosiła.
    Pobiegł w miejsce w którym się ostatnio spotkali. Dotarł do owego miejsca, lecz zaraz na jego twarzy pojawiło się rozczarowanie. Otóż lwicy w pobliżu nie było, jedynie szczątki jej wczorajszego posiłku po niej zostały. Mufasa myślał, że zapuściła się dalej więc pobiegł przed siebie krzycząc:
- DIMNESS! DIMNESS!
    I tak krzyczał przez większość drogi, słońce ledwo co wystawało z widnokręgu. Mufasa przysiadł na ziemi powtarzając cicho:
- To nie ma sensu… Obiecuje, a nawet przysięgam ci Dimness, że nie wiadomo gdzie i tak cię odnajdę. I nie ważne kim będziesz, będę u twojego boku zawsze…
    I tak rozpaczał, gdy wtem usłyszał głosy za skałą. Nadzieja wróciła, lecz tylko czy to była Dimness? Lecz zaraz zorientował się, że ten poważny ton należy do niej, ale była tam z kimś. Z kimś kto miał świergotliwy głos, rozkoszny dla uszu jak śpiew słowika. Mufasa zebrał się na równe nogi po czym wyszedł zza skały.
    Oczom jego ukazała się ruda lwica oraz kolejna nieznajoma. Miała długie i proste, lśniące w zachodzącym już słońcu różowe włosy. Jej błękitne oczy były mniej szkarłatne niż u Dimness. Miała jasne, kremowe futro na całym ciele. Jeśli istnieją cuda, to przykładem były dwie lwice stojące tuż koło ciekawskiego lwa.
- Co tu robisz? - Warknęła lwica.
- Ohh, Dimness, szukałem cię. - Odpowiedział po czym westchnął.
- Wy się znacie? Dim, nic mi nie mówiłaś, a pytałam czy w okolicy kręcą się przystojniacy! - Zaśmiała się nieznajoma, była bardzo sympatyczna.
- Ewodia...- Znowu warknęła.
- Dobra, dobra! Omówimy to później. - Ewodia zostawiła nas samych.
- Dim, słuchaj, zaintrygowało mnie twój wygląd, zachowanie, umiejętności...
- Nie jesteś kimś dla mnie, zrozum to. My...ty...zostaw mnie. - Odparła po czym obróciła się plecami.
- Chcę wiedzieć skąd ta niezwykła siła.
- Tajemnica.
- Chcę wiedzieć skąd pochodzisz.
- Kolejna tajemnica.
- Chcę poznać twoją przeszłość.
- Tragedia.
- Chcę byś była moją przyjaciółką.
- Katastrofa, idiotyzm, upokorzenie...- Wymieniała Dim.
- Czyżby?
- Nie znasz mnie, jesteś tylko, słabym, nędznym lwem.
- A ty kim jesteś?
- Odjedź.
- Ale...
- Liczę do dziesięciu...- Lwica zaczęła liczyć, lecz gdy doszła do dziesiątki, lew nie drgnął. - Uparty jesteś, mogę ci ufać?
- Jasne. - Odparł obojętnie.
- Byłeś tak przejęty, że nie zauważyłeś, gdzie się zapuściłeś. - Spuściła wzrok. W tym momencie, Mufasa stanął jak wryty. Zapuścił się aż na Czarną Ziemię, wrogą dla Sawanny i Lwiej Skały. Więc Dimness miała rację, nie powinien się z nią zaprzyjaźniać. - Powiedziałeś, że mogę ci ufać, więc teraz uratujesz sobie życie uciekając. - Zamknęła oczy, ciężko westchnęła, a Mufasa rzucił się do ucieczki...

Samuella - 2009-12-08 20:27:09

Ale ty nasza alfa nie dobra jest ktoś inny powinien być

Dimness - 2009-12-08 20:29:27

Nie lekceważ mnie, wiadomo, że Dżunek był, jest i będzie zUy w każdym wcieleniu :>

Ayame - 2009-12-09 17:59:12

No więc właśnie dzunek jest zUy, i trzeba o tym widzeić :> Mi sie bardzo podoba opowiadanie :D  Szkoda tylko że Mufasa nie możę sie z tobą kumplować, ale potem to sie może jakoś wyjaśni :)

Delis - 2009-12-09 19:04:01

Wielka szkoda Dimness i jej lwiątka rodzinka jak z obrazka!

Salamandra - 2009-12-10 13:46:59

że co ty gadasz . ?
nie rozumiem cię wgl,pisz zrozumiale x d
a historja świetna,czekamy na więcej :D

Dimness - 2009-12-11 20:57:06

Oki, już piszę 5 część, a teraz 4.

Rozdział IV Zatoka księżyca
    Mufasa ogarnęła depresja, nie odzywał się do nikogo i był ciągle zszokowany. Nie wiedział czy powiedzieć ojcu o tym, że rodzi się nowa wojna. Lwica, odmówiła mu w końcu przyjaźni dla bezpieczeństwa. Mufasie było obojętne, skąd była i kim była. Za tą „maską” pewnie kryła się miła lwica. Tylko , że widocznie była bardzo dyskretna. I Mufasa nie do końca jej wierzył, z tym, że jest w Złej Ziemi. Brak szacunku, lecz jednak robiła coś dla jego bezpieczeństwa – trzymała dystans.
    Nie wyglądała jak typowa, wygnana lwica. A była wredna, tylko dlatego..., że chciała go chronić? Myślał lew znowu i przemyślał to i owo. Zrozumiał, że dla Dimness coś znaczy i nie odpuści jej. Wstał na równe nogi, była co prawda już noc, ale go to nie obchodziło.
    Pobiegł czym prędzej w głąb ziemi wroga. Nie krzyczał, bo Dim i tak nie zareaguje. Szukał jej wszędzie – lecz nie znalazł. Krzyknął jeden raz „DIMNESS!”. Usłyszał swoje echo, po czym spojrzał na niską skałę. Po chwili wskoczyła na niego ruda lwica. Oczy jej, błyszczały szkaradnie, z czym sprawiała wrażenie nocnej bestii.
- Odważny jesteś. - Powiedziała.
- Nie jestem tchórzem. - Odchrząknął.
- Nie jesteś na tyle tchórzliwy by przyjść tu w pełni, krzyczeć na cały głos moje imię i zmierzyć się oko w oko z bestią?
- Nie...- Po chwili lwica popatrzyła tajemniczo. - ...dla ciebie. - Lwica otworzyła szeroko oczy.
- Dla mnie? Litości, mówiłam ci, dla własnego bezpieczeństwa...- Nie dałem jej dokończyć.
- Nie potrafię, nie potrafię. - Westchnął ciężko. - Nic mi nie zrobisz, Dim, ja to...
    Nagle oboje usłyszeli głośne ryki, przerażające, nie wiadomo skąd. Był to ryk dorosłego lwa, budzący krew w żyłach.
- Darkness, jesteś szybki? Spróbuj mi dorównać i biegnij za mną!
    Mufasa popatrzył złowrogo, gdy usłyszał jak na niego wciąż mówi. Dimness wystrzeliła jak torpeda, lew nie mógł nadążyć. Lecz jakoś trzymał się i nie poddawał. Lecz w końcu wysilił się, gdy zobaczył, że lwica przyspiesza. Zdumiona popatrzyła na niego bowiem, biegł tuż przy tułowiu lwicy. Nie mógł jej wyścignąć, ale dogonienie nie było takie trudne. Biegli przez wyschnięte tereny, ale zaraz wbiegli w nieznajomą puszczę. Wszędzie rosły jakieś kwiaty i rośliny, a drzew było tu mnóstwo. Od razu zrobiło się przyjemniej. Nagle wyhamowali oboje. Znaleźli się w pułapce, ślepym zaułku. Otaczało ich wielkie wzniesienie, a przed nimi znajdował się wodospad.
- Nie odpuścisz mi, prawda? - Zapytała ruda lwica.
- Prawda. - Odezwał się.
    Dimness w jednej chwili złapała go w tułowiu po czym wyskoczyła w stronę wodospadu. Ku zdziwieniu nie spadali już, a lecieli. Ruda lwica wyłoniła z siebie skrzydła anioła, wielkie, piękne, błyszczące w świetle księżyca – prawdziwe skrzydła. Mufasa patrzył na nią zafascynowany, a ona pierwszy raz, uśmiechnęła się do niego ciepło. Gdy spojrzał na jej twarz, taką ciepłą i przyjazną, wiedział, że to ta jedyna. Dimness leciała po długim, wijącym się wodospadzie aż dotarła do pięknego, niewielkiego jeziora.
    Poleciała na brzeg i wylądowali oboje. Wokół nich migały świetliki, rozjaśniając piękne miejsce. Wokół nich znajdowała się gęsta, trawa, mokra od rosy. W trawie rosły fioletowe bratki i białe dzwoneczki. Na drzew rosły dzikie kwiaty, wszędzie było zielono. Były duże kamienie, idealne do wylegiwania się. Na małym jeziorku były lilie wodne i ich wielkie liście. Woda była głęboka, ale spokojnie można było się w niej kąpać. Lwy były zachwycone widokiem. Dimness mniej, ponieważ widziała już cuda, a właściwie jak to określał Mufasa „Ona była cudem”. Lecz Mufasa nigdy nic piękniejszego nie widział, a zarazem pięknego widoku rudej lwicy o skrzydłach anioła. Teraz był pewny, Dim nie mogła być stąd. Lwica „schowała” skrzydła, tak, że skrzydła rozbłysły i znikły.
- Niesamowite...- Wyszeptał brązowy lew.
- Daj spokój, skoro już wiesz...- Uśmiechnęła się lwica.
- ...zdejmiesz swoją maskę?
- Tak. - Rzekła po czym wskoczyła i przysiadła na kamień. Mufasa przysiadł pod kamieniem.
    Leżeli w milczeniu przyglądając się sobie. Upływały minuty, godziny, ale oni mieli dla siebie dużo czasu. Uświadamiali sobie coraz bardziej, jak się do siebie zbliżyli. Przypuszczenia Mufasy były słuszne. W końcu lew odezwał się:
- Dlaczego mnie nazwałaś Darkness przy pierwszym spotkaniu?
- Pamiętasz co się wydarzyło dwa dni temu? Lwica to Ewodia, ma dar – jest jasnowidzem. I widziała ciebie i mnie, lecz zwałeś się inaczej.
    Od teraz Darkness uśmiechnął się i znowu zapadła długa cisza. Byli jak dwa posągi, gdyby jednak jednego zabrakło w pobliżu jedno by było zagubione, a drugie gniewne. Rzeźba nie byłaby wtedy taka piękna. Oboje wiedzieli jedno – są parą.

Salamandra - 2009-12-12 09:23:36

I czy to koniec . ?
Mam nadziweję,że nie ; )

Dimness - 2009-12-12 16:35:53

Coś ty, jeszcze kilka rozdziałów i druga i trzecia część :)

Delis - 2009-12-14 07:01:36

Już przeczytałam i ide się ubierać i do sql papacie :(

Dimness - 2009-12-14 15:57:11

Pisz językiem Polskim, okej? Nie lubię pisania typu: "sql", "tesh" itp. Tak piszą "plastikowe lalunie". A i może byś bardziej wysiliła się nad oceną, bo "Przeczytałam" dużo mi nie mówi.

Delis - 2009-12-14 17:35:58

Okej.
Ale nad jaką oceną?

Dimness - 2009-12-14 17:42:10

Tzn. "Co sądzisz o opowiadaniu?".

Delis - 2009-12-14 17:47:09

Acha jest Dimness prześliczne xD
Powiem to językiem nauczycieli CELUJĄCY

HeavenlyRose - 2009-12-15 15:14:36

Rozpisałaś się, ale cieszę się z tego powodu.
Dim, ja czasem piszę "sql", bo nie chce mi się pisać szkoła.

Delis - 2009-12-17 14:59:38

Mi też czasem też tak piszę ;)

Salamandra - 2009-12-22 10:24:52

noo dim gdzie te inne części . ? XD

Dimness - 2009-12-28 23:05:49

Rozdział V Powrót na Sawannę
    Darkness i Dimness zasnęli nad rankiem. Parę obudziły jaskrawe promienie słońca. Dim nie wiedziała co się dzieje i próbowała wstać, lecz poślizgnęła się na kamieniu i plecami upadła na Darknessa. To lwa rozbudziło od razu i wybiegł spod rudej lwicy. Oboje widząc swoje miny wybuchli śmiechem. Dimness wstała na równe nogi.
- Przepraszam. - Powiedziała.
- Może mi to wynagrodzisz? - Sprytnie zaplanował sobie to Dark.
- Że...niby jak?
- Opowiedz mi coś więcej o sobie.
- To znaczy? - Zaczęli iść w kierunku Sawanny. Szli powoli, bez pośpiechu.
- Na przykład, skąd pochodzisz?
- Ahh – Westchnęła – Nie wiem...Jestem sierotą, z młodości nic nie pamiętam, nie chcę wracać do tych bolesnych wspomnień. - Opuściła głowę – Byłam przez jakiś czas na Wyspie „Raj”.
- Wyspie...”Raj”?
- Tak. Nie jestem jedyna. Ewodia też ma swoje moce, a poza tym są jeszcze 3 lwice i 2 lwy nie licząc mnie.
- Łał. A jakich mocy?
- Każdy z nas jest obdarowany jakąś mocą, jakimś żywiołem, darem... poza tym wyróżniamy się. Jesteśmy szybsi, silniejsi, wyglądamy inaczej i w ogóle...
- A jaki ty masz dar? - Zapytał po raz kolejny po ciekawsku.
- Władam ogniem i ciemnością.
Darkness otworzy lekko usta, otworzył szeroko oczy i po raz kolejny zapytał:
- Pokażesz mi?
    Dimness pomachała przecząco głową. Lwy szły dalej przez Złą Ziemię. I czy to wszystko były bajki czy rzeczywistość? Dark po pewnych przemyśleniach przypomniał sobie o rodzinie. Jak zareagują na jego ucieczkę z domu? Obawiał się, ale był przekonany , że nieważne co, pójdzie i tak z Dimness.
Przedstawię cię rodzicom!  - Powiedział zadowolony i wskoczył na pobliski kamień.
N...nie! Nie możesz im powiedzieć...
Nie mam zamiaru. - Uśmiechnął się.
    Lwy więc biegły już, a nie szły przez Złą Ziemię ku Sawannie. Biegli rozbawieni, gnali razem. Już razem, a nie osobno...
    W okolicy kręciła się Sallisa. Chodziła w tą i z powrotem z opuszczoną głową. Nie trudno było się domyślić dlaczego była smutna. W końcu szalała za dawnym Mufasą. Nagle szczęśliwa Sall dojrzała swojego idola. Jej twarz od razu rozpogodził uśmiech a z oczu od razu leciały łzy szczęścia. Podbiegła do teraźniejszego Darknessa i przytuliła go mocno, po czym polizała po pysku.
- Ej, ej, nie wyobrażaj sobie za dużo. - Powiedziała Dimness.
- A ty niby kto jesteś? - Zmierzyła ją wzrokiem.
- Sallisa, Dim ma rację , pohamuj się.
- A kim niby ona dla ciebie jest? - Warknęła.
- Eh... - Westchnął Dark. Gdy już miał zacząć przemawiać, rozmowę przerwał im znajomy ryk.
    Wśród traw, płosząc gazele pędziły dwa dostojne lwy. Z oddali widać już było radość na twarzach, jakże szczęśliwych rodzicach Darknessa. Uradowani podbiegli, ojciec się zatrzymał przed nim w uśmiechu a matka przytuliła go mocno.
- Gdzie byłeś? - Zaczęła Kiara.
- Tu i ówdzie. - Odpowiedział obojętnie. Wszyscy spojrzeli na Dimness. Kovu popatrzył na nią złowrogo. Myślał, że to ona jest powodem zniknięcia syna. Zerknął na swojego Mufasę i rzucił się na rudą lwicę.
    Dimness błyskawicznie, niczym piorun odepchnęła atak i Kovu runął na ziemię wściekły.
- Tato, Dimness! - Krzyknął Darkness.
- To twój ojciec? Nie bardzo gościnny. - Dodała ruda lwica, nastawiając się do ataku.
- Tato, przestań, przestań! - Powiedział lew przerażony. - Chcesz zabić Dimness?
- To ona cię „porwała”, tak? - Zapytał ojciec.
- Nie! Nie! I nie! - Powtarzał lew.
- Więc kim ona jest? - Wtrąciła się Sallisa.
- Ruda lwica, Dimness, ona...ona, jest moją partnerką!
- Partnerką? Och, wspaniale! Wreszcie sobie kogoś znalazłeś! Przepraszam za Kovu. - Odrzekła Kiara.
    Sallisa popatrzyła najpierw zszokowana, a później cofnęła się o krok i gdy chciała uciec ujrzała w zaroślach złowrogą twarz...

Haha, no to teraz dopiero was zjem ;D A raczej ciekawość was zje! :D

Naltea - 2009-12-31 13:45:34

Boska historia..Ciekawość mnie zjada,tak jak mówisz ;D

Sabriella - 2010-01-03 16:27:04

Daj mi twój talent!

GotLink.plinternet radiowy sucha beskidzka Serwis laptopów pruszków geodeta budzów